wtorek, 3 stycznia 2023

UFO jako współczesny mit

Co ciekawego do powiedzenia na temat UFO miał Carl Gustav Jung? Kilka informacji możemy wyciągnąć z opublikowanego w zbiorze pism wybranych i przełożonych przez Jerzego Prokopiuka „Archetypy i symbole”[1]. Znajduje się tam rozdział pt. „Nowoczesny mit. O rzeczach, które widuje się na niebie”. Jest to przedmowa i pierwszy rozdział z dzieła Junga o tym samym tytule, którego pełne tłumaczenie Prokopiuk przedstawi w 1982 r., czyli w sześć lat po wydaniu zbioru, z którego korzystamy.

W przedmowie Jung dystansuje się od latających spodków jako obiektu materialnego. W swoim wywodzie co prawda nie stwierdza definitywnie braku istnienia takich obiektów, a nawet wspomina o echach radarowych, które zachodzą w koincydencji z naocznymi obserwacjami obiektów latających, co by mogło świadczyć o ich materialnym charakterze. Od czasu do czasu nawet napomyka, że nie ma powodów, by wątpić w ich realność, niemniej w niektórych miejscach język skrzy się ironią. Fragment na potwierdzenie:

„Przypadkiem znam kogoś, kto w Gwatemali wraz z setkami innych ludzi widział «latający talerz». Człowiek ten miał przy sobie aparat fotograficzny, jednakże, dziwnym zbiegiem okoliczności, w podnieceniu zapomniał zrobić zdjęcie, mimo iż działo się to za dnia i NOL był widoczny przez przeszło godzinę. Nie ma żadnego powodu, żeby wątpić w rzetelność tej relacji. Jednakże pogłębiła ona moje wrażenie, że NOL nie są szczególnie «fotogeniczne»”.[2]

Ironiczny ton jest zbędny, ale jego zastosowanie łatwo zrozumieć. Jung w przedmowie stroi się w piórka bohatera, który dużo ryzykuje, bowiem naraża na szwank swoją karierę i reputację człowieka prawdomównego, podnosząc temat pogłosek o UFO. Robi to z ciężkim sercem. Niemniej podjęcie tematu i próba jego wyjaśnienia powodowane są jego lekarskim sumieniem. „Szczerze mówiąc, martwię się o los tych, którzy, nie przygotowani, zostaną zaskoczeni przed nadchodzące wydarzenia i, niczego nie przeczuwając, padną ofiarą ich niezrozumiałego charakteru”.[3] Pisząc o nadchodzących wydarzeniach, Jung ma na myśli przemiany psychiczne, które zachodzą w „konstelacji psychicznych dominant, archetypów, «bogów», które wywołują świeckie przemiany psychiki zbiorowej lub im towarzyszą"[4a] wraz z następstwem miesięcy platońskich. Zjawisko opiera się na precesji osi obrotu Ziemi i w tym przypadku – jeśli skorzystamy z nazewnictwa New Age’u – polega na przejściu z jednej epoki astrologicznej do drugiej. Ale, żeby niczego nie przekręcić, oddajmy głos autorowi:

„Przemiana ta zaczęła się w czasach historycznych i pozostawiła ślady przede wszystkim przy przejściu z epoki Byka do epoki Barana, a następnie z epoki Barana do epoki Ryb, której początek zbiega się z powstaniem chrześcijaństwa. Obecnie zbliżamy się do wielkiej przemiany, której należy oczekiwać wraz z wejściem punktu równonocy wiosennej w gwiazdozbiór Wodnika”.[5a]

Pachnie astrologią i tezami ze „Starożytnych kosmitów” na kilometr. Ale Jung świadomy balansowania na granicy, zabezpiecza się, pisząc dalej:

„Byłoby lekkomyślnością, gdybym chciał zataić przed moim Czytelnikiem, że tego rodzaju rozważania nie tylko są nadzwyczaj niepopularne, lecz wręcz w niebezpiecznym stopniu przypominają owe mętne fantazmaty, które zaciemniają mózgi astrologów i reformatorów świata”.[5b]

Nadszarpnąwszy nieco reputacji Junga, wróćmy do dziedziny jego specjalizacji i ustalmy, co jest obiektem jego rozważań. Autor proponuje, żeby zająć się tym, co bez wątpienia istnieje – aspektem psychicznym i zjawiskami psychicznymi związanymi z rozprzestrzenianiem się pogłosek o UFO. Zaczyna przede wszystkim od ustalenia natury pogłosek o niezidentyfikowanych obiektach latających, wprowadzając termin pogłoski wizyjnej.[4b] Od zwykłej plotki odróżnia ją to, że towarzyszą jej wizje, tj. mówiąc prosto obserwacje (jeśli są prawdziwe) lub przywidzenia (jeśli tylko wydają się prawdziwe). Mogą być one owocem takich plotek lub całkiem na odwrót – ich źródłem. Występowanie wizji warunkowane jest obecnością jakiejś niezwykłej emocji. Bez niej bowiem, mielibyśmy do czynienia ze zwykłą pogłoską, którą napędzają i podtrzymują najzwyklejsza w świecie ciekawość czy żądza sensacji. Towarzystwo wizji powodowanych niezwykłą emocją przemawiają za ich głębszym źródłem.

Autor, poszukując korzeni pogłosek o UFO, wspomina, że w końcowej fazie II wojny światowej nad Szwecją zaczęto obserwować tajemnicze pociski wystrzeliwane przez – jak przypuszczano – Rosjan, z kolei alianckim bombowcom nad Niemcami miały towarzyszyć równie tajemnicze światła, których natury nie wyjaśniono do dziś i objęto terminem foo fighters. Dopiero potem pojawiły się pierwsze obserwacje latających spodków nad Stanami Zjednoczonymi. A nieudane próby odnalezienia ich baz na Ziemi kazały przyjąć ich pozaziemski charakter. Wszystkie te zjawiska – zdaniem Junga – łączy niepokojące ludzkość poczucie zagrożenia, które to miałoby być wspomnianą niezwykłą emocją. Autor przeprowadza analogię między tymi wydarzeniami a mechanizmami stojącymi za  wybuchem powszechnej paniki wywołanej przez radiowe słuchowisko „Wojna światów”[5c] z 1938 r. Twierdzi, że jej wybuch stanowił ujście napięcia spowodowanego wiszącym w powietrzu przeczuciem wojny.

Kolejnym krokiem jest zestawienie funkcjonujących na podstawie wizji wyobrażeń o UFO. Mają one przeciwstawny charakter i to właściwie w każdym możliwym aspekcie. Latające spodki są jednocześnie załogowe i bezzałogowe, prowadzący je obcy przyjmują przeróżne postacie, raz olbrzymów, innym razem niewielkich istot, czasem nawet zwierząt. W końcu obca i wyżej rozwinięta cywilizacja przybywa z przyjacielskimi zamiarami, prowadzi neutralne obserwacje lub przymierza się do ataku. A powody ataków są przeróżne. Kosmici zaniepokojeni są odkryciem broni jądrowej, a że mieszkają na sąsiednich planetach, więc w ich interesie jest zatrzymanie szalonej ludzkości. Z drugiej strony funkcjonuje pogląd, że pozaziemskie istoty poszukują dla siebie nowych terytoriów, po tym jak ich ojczyzny uległy destrukcji lub wyczerpaniu surowców. Imponujący zbiór fałszywych i przeciwstawnych obserwacji.

Junga trapi jednak pytanie: dlaczego te wizje – mające charakter psychicznej projekcji – obejmują swoim zasięgiem niemal cały świat? Odpowiedź widzi w ogólnej sytuacji psychologicznej społeczeństwa, za źródło wizyjnych pogłosek biorąc napięcie afektywne „spowodowane ciężką sytuacją lub niebezpieczeństwem zbiorowym albo wynikające z żywotnej potrzeby psychicznej (…) U poszczególnych ludzi zjawiska takie, jak dziwaczne przekonania, wizje, iluzje, itp., występują tylko wtedy, kiedy ulegają oni psychicznej dysocjacji, tj. kiedy pojawia się rozszczepienie między ich postawą świadomą a przeciwstawnymi do niej treściami nieświadomości”[6].

Świadomość nie jest w stanie bezpośrednio przyswoić treści nieświadomości, dlatego te zaczynają szukać dla siebie wyrazów pośrednich, nierzadko przejawiając się właśnie w nieoczekiwanych wizjach lub przekonaniach. Dochodzi wówczas do przypisywania zjawiskom naturalnym nietypowych interpretacji, jakby wszystko miało być jakimś znakiem. Na przykład pojawienie się zupełnie naturalnego zjawiska „krwawego deszczu” (deszcz wymieszany z Kalimą) odbiera się jako groźbę od bogów. Jeśli dodać do tego paralelizm skojarzeniowy w interpretacji przywidzeń przez różne osoby w różnych miejscach czy wreszcie zbiorowe im uleganie zwłaszcza w przypadku ludzi „którzy są na takie zjawiska najmniej przygotowani lub też najmniej skłonni dawać im wiarę”[7], wówczas możemy uzyskać odpowiedź na pytanie, w jaki sposób wizje UFO tak skutecznie przenikają do kolejnych umysłów. Wizje te, jak już wspomnieliśmy, są projekcją, tj. narzędziem nieświadomości do zwrócenia uwagi świadomości na swoje treści. W tym przypadku mowa o projekcji zbiorowej, a więc obejmującej zbiorowe stłumienia (najczęściej dotyczące konfliktów religijnych czy światopoglądowych), która obiera sobie za nosiciela jakąś zbiorowość. Byli masoni i żydzi, są kosmici i reptilianie. W przypadku groźnej sytuacji, w jakiej – wg Junga – znajdował się wówczas świat i przekonania o zagrożeniu całego globu, nosicielami zbiorowej projekcji stali się obcy spoza Ziemi.

„Z naszych aspiracji kosmicznych zdajemy sobie sprawę, natomiast odpowiednie tendencje pozaziemskie są mitologicznym przypuszczeniem, tj. projekcją”.[8a] Za naszą wybiegającą naprzód fantazją – wg autora – czai się inna przyczyna niż tylko ciekawość świata, sensacja czy ryzyko techniczne (podtrzymujące przy życiu zwykłą plotkę), a mianowicie ciężka sytuacja życiowa i odpowiadająca jej potrzeba. Co miałoby być źródłem naszych zmartwień? Autor zaskakuje i wskazuje bomby atomowe oraz przeludnienie. Przede wszystkim przeludnienie, przede wszystkim w krajach rozwijających się. Odważa się nawet postawić hipotezę, że obie wojny światowe mogły już być próbą zapobiegania temu zjawiskowi. „Natura sięga do różnych sposobów, jeśli chce pozbyć się nadmiaru swych stworzeń. (…) Ciasnota rodzi lęk, który szuka pomocy w sferze pozaziemskiej, ponieważ nie może jej znaleźć na Ziemi”[8b] – pisze.

Jung zwraca uwagę na symbole, które można dojrzeć w UFO. W okrągłym (kula/krążek/spodek) kształcie tych obiektów widzi analogię z mandalą, którą interpretuje jako symbol całości. Symbol uważa on za próbę ujęcia w obrazową formę myśli wytwarzanych przez nieświadomość, które same w sobie nie mają żadnej formy i dopiero w procesie uświadamiania sobie ich zaczynają nabierać jakichś kształtów. Następnie dowodzi, że wizje ujętych w symbol całości UFO funkcjonują jako obrazy archetypowe. Archetyp nie jest tworem ludzkiej woli, pochodzi z zewnątrz, ale przybierając różne formy, jest czytelny dla człowieka. Archetypiczna kulistość służyła nam do wyobrażeń takich doskonałych i pełnych idei jak jaźń, dusza czy wreszcie Bóg. Jung dodaje jeszcze, że w naszej tradycji idealnemu Bogu kojarzonemu z kolistymi symbolami towarzyszy ogień i światło. To wszystko przemawia za tym, by w UFO widzieć „bogów” lub nowocześnie przetransformowane, pod wpływem powszechnej technicyzacji życia, anioły.

Kulista i kolista pełnia, która potrafi pogodzić w sobie wszelkie przeciwieństwa, wprowadzając ład i harmonię, działa kompensacyjnie w zderzeniu z rozdarciem panującym w czasach współczesnych autorowi. Mając na myśli najpewniej eskalacje zimnej wody, Jung stwierdza, że „obecna sytuacja na świecie, jak nigdy dotąd, może wzbudzić oczekiwanie jakiegoś rozstrzygającego nadziemskiego wydarzenia”. Dominujące przekonanie o potędze człowieka i życiu wyłącznie doczesnym, nie dopuszcza możliwość ingerencji metafizycznej np. takiej, której oczekiwano w związku z kryzysem roku 1000[9]. W tym przypadku treści nieświadomości manifestują się w symbolicznych pogłoskach i towarzyszących im wizjach, ale za pomocą archetypu rzeczowego i technicznego. To ze względu na to, że „człowiek współczesny bez trudności godzi się ze wszystkim, co ma charakter techniczny”. I oto całe wyjaśnienie nowopowstałego mitu – produktu nieświadomego archetypu – który zaprzątnął umysły rzeszy ludzi. Przynajmniej w interpretacji Junga.

Dodatkowy komentarz

1.       Data wydania oryginału przez Junga to rok 1958. Pogłoski o UFO hulają już w najlepsze, ale jeśli chodzi o loty kosmiczne, to dopiero zaczyna się wyścig między ZSRR a Stanami Zjednoczonymi, Łajka zostaje pierwszym żywym stworzeniem umieszczonym na orbicie okołoziemskiej, pojawiają się pierwsze sztuczne satelity Ziemi. To znaczy, że właściwie niewiele wiemy na temat naszych sąsiadów w Układzie Słonecznym, nie wspominając już o odleglejszych zakątkach kosmosu. Zdaje się zatem sensowne, że niezwykle pociągającą pożywką dla wyobraźni staje się przestrzeń pozaziemska, a zaludniające ją istoty – niepoznane, tajemnicze, wzbudzające dużo emocji – łatwo obrać za obiekt projekcji. Myśmy już dawno zapomnieli o tej opcji, ale wówczas miejscem najchętniej typowanym jako zamieszkanym przez obcą cywilizację był Mars (np. „Wojna światów” Wellsa). Jung przytacza też inne funkcjonujące poglądy mówiące o zakosmitowieniu Wenus czy akurat tej półkuli Księżyca, której nigdy nie widujemy z Ziemi. Mówi też, że obcy mogą pochodzić „wręcz [z] planet ze sfery gwiazd stałych”. Nie wiadomo, skąd to wytrzasnął, bo gwiazdy stałe to pojęcie stosowane do średniowiecza, od XVIII w. poświadczone jako nieprawdziwe.

2.   NOL – niezidentyfikowany obiekt latający; tego skrótowca używa Jerzy Prokopiuk. Mnie się całkiem podoba, niemniej my się zapożyczeń nie boimy i utarło się UFO. Najlepiej zapamiętanym użyciem NOLu był tytuł albumu Breakout, dziś NOL to relikt przeszłości. No, chyba że mowa o kierowcach powiatu olsztyńskiego, tam niezidentyfikowanych obiektów latających jest od groma. Czasem w wyniku zbiegu okoliczności skrótowiec ten używany jest w zupełnie innym kontekście, zwykle chodzi o różne usługi, np. Netia Online, czy w telekomunikacji Niezależni Operatorzy Lokalni (tu też już trąci myszką).

 


[1] Jung, Carl Gustav, Archetypy i symbole, tłum. Jerzy Prokopiuk, Spółdzielnia Wydawnicza „Czytelnik”, Warszawa 1976.

[2] Tamże, str. 248.

[3] Tamże, str. 236.

[4a] Tamże, str. 236.

[4b] Warto zaznaczyć, że „wizja” to słowo, które Jung stosuje zamiast „halucynacji”. Tak tłumaczy swoją decyzję w przypisie na str. 239: „Wolę termin «wizja» od terminu «halucynacja», ponieważ ten odnosi się głównie do zjawisk patologicznych, podczas gdy «wizja» oznacza zjawisko, które bynajmniej nie musi mieć charakteru chorobliwego.

[5a] Tamże, str. 236.

[5b] Tamże, str. 236.

[6] Jung, Archetypy i symbole, str. 242-245.

[7] Tamże, str. 245.

[8a] Tamże, str. 249.

[8b] Tamże, str. 250.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz